Dorota Heck

Heroiczne alegorie, ironiczna negacja

Henryk Wolniak-Zbożydarzyc: Myśliwieniec z wolniłami i zageniuszkami
Wydawnictwo Miniatura, Kraków 2013, ss. 80.

Henryk Wolniak-Zbożydarzyc: Zakład poetycki Wolniak i spółka. Licytacja XXI.
Wydawnictwo Miniatura, Kraków 2013, ss. 72.

Niewielka krakowska oficyna wydawnicza Miniatura nie prowadzi spektakularnych działań marketingowych. Od ponad dwudziestu lat specjalizuje się w wydawaniu poezji, a od kilku publikuje wiersze i aforyzmy wrocławianina w swoich charakterystycznych, podobnych do bibliofilskich oprawach, z niezwykłymi ilustracjami. Są to książki programowo niszowe, przeznaczone dla nielicznych czytelników. Czy oczekiwać poszerzenia tego grona? Uzasadnień, żeby minimalizować zakres zainteresowań literackich nie brakuje. Po co czytać książki, których autorytety nie wymieniają wśród ważnych? Nacisk położony na rywalizację podczas modernizacji zamienia się u nas niekiedy w przysłowiowe polskie piekło. Zamiast intensywnie i systematycznie pracować wystarczy umniejszać rywali. Skutkiem ostracyzmu jest zubożenie znanej literatury. Po wyeliminowaniu każdego niewygodnego dla salonów pisarza selekcjonerzy narzekają na nudę, marazm, przeciętność. A przecież do zglajszachtowania dążyli. Jeden z nowszych aforyzmów Henryka Wolniaka: „Człowiek niewyróżniający się niczym, nie różni się zasadniczo od nikogo” staje się niezrozumiały, jeśli chcemy być nikim, a wolimy zostać czymś, np.: narzędziem władzy, marionetką, oczkiem w sieci.

Poeta, którego książki były najintensywniej obecne w księgarniach w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, Wolniak, podpisuje się w ostatnich latach Henryk Wolniak-Zbożydarzyc. Odwracając znaczenie frazeologizmu „z Bożej łaski”, ironicznie gra ze strategiami autokreacji. Swoje hasło „Wolność – wielkość – wieczność” zamienia na problematyczne gesty postawangardowe i postromantyczne. Nawet gdyby się nie chciało wpisać swojej biografii twórczej w rynek prowincjonalnej spóźnionej ponowoczesności, społeczny kontekst nieuchronnie lokuje dzisiejszą poezję w zmitologizowanym głównym nurcie (mainstreamie) albo na marginesie. Derridiańskie Marginesy filozofii paradoksalnie podziwiane przez triumfatorów lokalnych kopii późnej nowoczesności nie wpłynęły na dowartościowanie peryferyjności w opatrywaniu glosami idei o globalnym zasięgu oddziaływania. Przeciwnie, funkcjonują jako jeden z tekstów na zajmowanie pozycji centralnej (Nie czytałeś? Spadasz oczko niżej z centralnych pozycji w pozornie egalitarnej sieci).

Różnorodne są aforyzmy tworzące Myśliwieniec, czyli nieco barokowy wieniec z myśli lub desygnat archaizującego neologizmu, który określa łowcę, myśliwca, „polowacza”. O czytaniu i myśleniu jako łowach pisał najwybitniejszy polski krytyk literacki XX wieku, Kazimierz Wyka. Część złotych myśli może zbyt wyraźnie wynika z postawy ironisty, krytyka spauperyzowanych gustów. Bezkrytyczny naśladowca mód intelektualnych przypomina w Myśliwieńcu kolokwialną figurę rogacza lub jelenia, oszukanego, naiwnego poczciwca z popularnych dykteryjek. Imperatywny tryb formułowania niektórych maksym kontrastuje z pomysłowością w doborze środków retorycznych i spostrzegawczością, umiejętnością obserwowania polszczyzny, szczególnie właściwych jej polisemii i homonimii. Potęgują inwencję neosemantyzmy lub neologizmy tworzone przez poetę, który przestrzega: „Kto nie pyta o drogę, staje się pytajnikiem bezdroży”. Z filozoficzną predylekcją do ponawiania elementarnych pytań współwystępuje jednak ryzykowna skłonność do podejmowania gry z banałem. Rys mizoginii zaznacza się w stereotypowych wyobrażeniach o chciwości wśród kobiet. Zarówno mizoginizm, jak i fascynacja motywem nihilizmu (co nie implikuje zostania nihilistą!) łączy wrocławskiego aforystę z Wielkim Inspiratorem myśli minionego wieku, Friedrichem Nietzschem. Poeta wszakże nie wpisuje się w krąg jego admiratorów, a ostentacyjna niepopularność wrocławianina sytuuje go na przeciwnym biegunie recepcji niż filozofa cytowanego równie często, jeśli nie częściej niż Heidegger.

Aforystyczne paradoksy wkomponowują się w tradycję modernizmu z jego mitem wyzwolenia jednostki, np. : „Wolność upada, z wolnymi, podnosi się z niewolnikami”, „To nic, że niczego nie ma, skoro wszystko jest niczym”, „Raczej zatracić pieniądze niż dopuścić, by zgubiły człowieka”.

Tematyka „wolniłów” i „zageniuszków” (czyli wytworów inwencji podmiotu i romantycznie natchnionych z wysoka), dotyczy nie tylko tragicznych wydarzeń w skali międzynarodowej (np. „Po mokrej robocie elit cały naród został umoczony”), ale i trywialnych spraw prywatnych (np. „Kobiety puszczające mężczyzn z torbami, stają się ozdobą kaletnictwa”). Poeta – absolwent filozofii ujawnia w tym ostatnim aforyzmie orientację w arkanach mody. Istotnie, astronomiczna cena torebki świadczy dziś o luksusowej konsumpcji „damy modnej” na początku XXI wieku najbardziej przekonująco. Fashion victims przyznałyby rację poecie: „Diabeł tkwi w szczegółach, anioł w ogółach, rzeczywistość w widełkach, absurd w przelotnych skrzydełkach”. Kaskady żartobliwych skojarzeń, autoironia, strategie autokreacyjne na pograniczu działań konceptualistów (zakładanie Towarzystwa Wolnistów, Zakładu Poetyckiego Wolniak i S-ka, udział w zabawie w roli Goethego, nowy Mani – Fest Poetycki – Nr Grupy XXI) nie wykluczają powagi krytycznej diagnozy naszych czasów, w których na konieczność zakrawa przybrać błazeńską twarz.

Inaczej natomiast funkcjonowała literatura młodych w okresie buntu Nowej Fali, a więc czterdzieści lat temu. W najnowszym tomie poetyckim Zakład poetycki Wolniak i spółka Henryka Wolniaka, który powraca do swojej poetyki z lat siedemdziesiątych, zwraca uwagę trafność i aktualność frazy „Bój się bania” (s. 9). Istotnie, z „zarządzania strachem” nic dobrego nie wynika. Precedensy z przeszłości, tak osobistej, jak i społecznej oraz artystycznej, sprzyjają rozumowaniu przez analogie i myśleniu na podstawach empirycznych. W sferze estetycznej przynosi ono alegacje do wybranych elementów tradycji literackiej, toteż u poety identyfikującego się z awangardyzmem do tradycji nowoczesności w historii literatury XX wieku. Tak więc do słynnego Rozkładu jazdy Tymoteusza Karpowicza zdają się nawiązywać konkatenacje i anafory wiersza Wypchać się sianem. Jednocześnie wiele jego kluczowych motywów sprawia, że hipotekstem utworu jest „siano pachnie snem” Józefa Czechowicza. W ten sposób różne generacje awangardy poetyckiej łączą się w tekstowym palimpseście.

Wiadomo, że idealne powtórzenie jest niemożliwe, co dotkliwie uprzytomni sobie postawangarda. Imitacja gestu nowatorów, likwidatorów przeszłości zamienia się w parodię. Z czasem – w autoparodię i autokrytykę. „Ja” mówiące w wierszu Na próżno ironizuje: „Bożydarzy mi się Bożydarzy / mam dni pomyślne / co sobie pomyślę / to się nie sprawdzi” (s. 12). Topos „świat na opak” tkwi w założeniach cyklu Licytacja odwagi. Rekwizyty, wśród których pojawia się tam bohaterka liryczna, przypominają zaś szczególnie sztafaż liryki Stanisława Grochowiaka i jego – nawiązujący do estetyki baroku – turpizm, np. pisze Henryk Wolniak: „Do Marysieńki jak ulał pasuje / srebrny korek od wina / Do Marysieńki jak ulał pasują / średniowieczne tortury / Ogień przy Marysieńce młokos / nie znający delicyj uczuć” (s. 18).

Podtytuł całego tomu, Licytacja XXI, wskazuje na XXI wiek, w którym urodzeni już zaczynają wchodzić w okres dojrzewania. Trudno się z tym pogodzić, że synonim nowoczesności, XX wiek, zamienił się w deprecjonowaną i intensywnie wymazywaną ze zbiorowej pamięci przeszłość. Lekko nostalgiczny ton powrotu do lat siedemdziesiątych, czyli do swoistego odpoczynku na „płaskowyżu” wczesnego wieku średniego samego poety, kontrastuje z konceptualizacją licytacji jako dramatycznego aktu sprzedaży. Czy wspomnienia, minione nadzieje, stracone złudzenia można wyprzedawać? Czy są masą upadłościową oddawaną za bezcen uczestnikom skomercjalizowanej kultury współczesnej?

Lektura wiersza W ogrodach oliwnych skłania z kolei do myśli o degradacji kulturalnej w naszych czasach i do przywołania prowokacji estetycznych Dudy Gracza lub Brylla. „Ale żyjemy, ludkowie, gorzej niż świnie” – pięćdziesiąt lat temu Janusz Sławiński notował z goryczą słowa godne bohaterów Wieniedikta Jerofiejewa, potępiając swoistą fascynację samowzgardą i obrzydzeniem u autora Rzeczy listopadowej. Czy jednak ówczesna, ogólnie biorąc trafna jako synteza, Próba porządkowania doświadczeń nie krzywdzi zwolenników groteskowego obrazowania? Może artystom, poetom również, wolno epatować niestosownością, łamać zasadę decorum, mieszając tragizm z trywialnością, np. tak jak Wolniak: „Stoję jak kat nad grzeszną duszą narodu / grzeszy na każdym kroku pustymi kieszeniami [...] // Dzieci sikają między pożądanie rodziców / we wszystkich wynajętych kątach [...] // Wyprzęgać konie / dusza narodu może wypchać się / Sianem / zamknąć w Zakładzie dla Obłąkanych / wyplatać wiersze z wikliny / lub z drutu kolczastego / Ciszę” (s. 32).

Cała książka poetycka Wolniaka dzieli się siedem cykli. Cztery pierwsze konotują heroiczne alegorie walki. Piąty jest niejako momentem zwrotnym, przewężeniem klepsydry, obrotem wokół środka czy osi symetrii. Nosi tytuł: Licytacja drugiej strony medalu. Dwa ostatnie cykle stanowią ironiczne zaprzeczenie romantycznych i modernistycznych wzniosłych uroszczeń.

To nie są ładne wiersze. To nie są łatwe wiersze.

Dorota Heck, Pomosty 2013

 

 

INDEKS    |    BIOGRAFIA    |    POEZJA    |    TEKSTY    |    FOTO    |    NAGRODY    |    KONTAKT    |    LINKI


Copyright © Henryk Wolniak-Zbożydarzyc, 2005-2013