Zaurocznia lądecka, 2005

 

Z przedsionków

 

powiodła muza lądecka

gałązką zwiatrowiejną

buki zdrojowe

lawendy z łąk

przygranicznych

pookręcała zwicieniami

magnolie wokół talii

na rozkwitnie wieczności

na zawiecznienie Lądka

w amarantowych

przedsionkach

 

 

 

Zieloność

 

przy zielonej pielgrzymce traw

na Wzgórze Trzech Krzyży

gałązka bukowa zaszeleszczą

boskość mchem kory runem jagód

zamiga do arboretum na zadziw

przy zielonej trawinie

seledynują uczucia

sumienia biorą się w garść

pocałunki dreszczują po żebrach

po mostkach łączących Białą

ze zdrojem i miastem

mając lwa w herbie

lwi się z pustyni dusz

przymosteczkami warg lądkuje

czar poranny Lądka

świtem miłości

we wszystkich porach słów

dźwięczy muzyka lądeckiego lata

przeżytego w zielonym pokoju

przy boskiej granicy

przy graniach skalnego miasta

organami małego i dużego

wodospadu nieludzkich uniesień

na tratwie traw przybijającej

ziemię do nieba

odbitego w Białej 

Lądek Zdrój
6 sierpnia 2004, godz. 11.35

 

 

 

Lutyniczność

 

Lutnia Lutyni gra na wszystkim

szemrząc przypokrzywami strumycznie

przyświstem świstaków wśród

dziurawców jaśminów lawendy

przywołuje niczym Afrodyta

Kallipygos szerokołonne piękno

Święty Jan Nepomucen wmuzycznia się

kościelnymi myszami chrupiącymi miechy

kalikujące do nieba krzyk o odnowę organów

― Ojcze z nieba a nasz Panie wysłuchaj

przywróconych do życia piszczałek fletów

prostych lutni lutyńskiej Pana oklasków

wniebowstępnych do galerii tkackiej w raju

gdzie tłoczy się dywan z kwiatów dla artystów

grających na ostatnich strunach żył marsza

weselnego dla ślubujących sztuce wierność od

pierwszego wejrzenia w kościółek

JanoNepomuceński rozbrzmiewem kantaty Bacha

na cześć hojności Stwórcy obdarzającego

gwiazdami wśród nut nutami wśród gwiazd

zarannych powiecznego wzruszenia lunatykami

lutynicznymi wrzosów pukających w niebieskie okienko 

Lutynia ― Lądek Zdrój
27-29 sierpnia 2005

 

 

 

Gwiazda Prowincji

 

Prowincja jest wieczna

wieczność w podjawach

najawia podwiązki prowincji

bosostope dziewczyny tutaj

w tutajach odrzucają tojady

poza doczesność

Prowincja jest wolna

terenową muzą

zjawinką w termicznym

urzekliwie milczących

przy białej beczułce

rzeczułki czyste

prześcieradełko

pstrążystych zamarzeń

Prowincja jest wielka

z błota w boskich palcach

chrobrzystym źródełkiem

obmywa stopy wieszcza

przy wirującym słońcu

w karuzeli skowronków 

19 października 2005, godz. 13.47-14.49

 

 

 

Skalniak

 

poskalnymi omszałościami

odprawiona suma kamieni

unosi w niebo dusze drzew

na rozstajne z lasem sarny

― muzy mchów i runa

upiękniają doliny rzeczułki

czulą się do traw

pokrzywnym przybrzeżem

rozwozem po Lądku

stokrotki słońca 

Lutynia
27 lipca 2005, godz. 11.10

 

 

 

Wiecznobogi

 

1.   Rozwieczniczki

 

łączko zielonozłącz

z dobrymi duchami

marzenia ludzi

otocz splot stóp

czarną górą

nie tracąc złotych stoków

pierwsze wejrzenie

napaw radością

rozbiel stokrotką

rozjaśnij wieczninami

rozkwit zakochanności

uśpionej pary

rozwieczniczkami rozkoszy

 

2.   Obogi

 

nie wiemy nic o niczym

gdzie nic nicość nicuje

mieniem mieni się dusza

myśliwem tęczy pogubieni

we wszystkim wierzymy

w miłość rozpyloną

anielnie anielnem

ciągle w poszuku

nie znajdując siebie

sięgamy dniejami do dniei

na dnienie słowa

na słowienie dna

na wyjście z siebie

 

stanięcie obogiem obok boga

ocienieniem przyśniwym Lądka 

Lądek Zdrój
30 kwietnia 2004

 

 

 

Wyśniwy

 

przy źródełku siarczanym

Chrobrego niedoczekana muza

niedoszumiona jodła

zwodnicza kora

woje z myśli

taranują duszę

wyśniwem o zakochaniu

w źródlinach wieczności

rwących czyśćce

przed wstąpieniem

do wyśniwów raju 

Lądek Zdrój
16 czerwca 2005

 

 

 

Niwa lądecka

 

zasłoneczni perseidami

perskie oko podniebia

przeciągnie żebra

do swoistych rajów

pieskie życie

w nieznanych czyśćcach

wieczni zachwast duszy

grzechotnikami grzechów

zwykłymi znajdami

Mojżeszów puszczonych

w koszyku po nitce Nilu

do źródełka niwy lądeckiej 

Lądek Zdrój
12 sierpnia 2005

 

 

 

Nawieczniny

 

wpławiony do wnętrza

wrzątek słońca

w pustym czajniku prowincji

zazimnoogni pogonią

wszechświata muza

nie otworzy ust

przygnębiona zgubnymi

dla przedsionków kluczami

brakiem pragnienia duszy

duszeniem słów w lądku

w skaleczonym lustrze

zacofane zmarszczki

mężczyzna załaszony

do stóp muzycznych

liczy zbiegi okoliczności

w okolicach Lutyni

lutowanie duszy pięknem

ucieczki w góry

gdzie Bogu łzami

nie chodzi

o oczarowanie oczu

lecz o widoki

na wieczność

 

 

 

Wiosnolotość

 

biały anioł śniegu

pod stopami wiersza

rozpuszcza metaforę

metafizyki miłości

w pierwszych wejrzeniach

w Aleję Marzeń

w białych skrzydłach śnieżyc

Lądek niczym anioł

przypomina Czarnej Górze

o opadach raju

kosmos boskich tras

rozkwita pąkami

rozśpiewu skowronków

na wlot wiosny do zdroju 

Lądek Zdrój
1 lutego 2005, godz. 23.30

 

 

 

Czaśnik

 

wrą dusze wrądusznie

herbatka w parze

para przy herbatce

parzy wnieboskłonnie

na przytul wieczny

skowrończych

pieśniwów Lądka

splot nóg złącz rąk

deszczem nieboracznym

nieba wywijem

wyrwijem wietrznym

zieleni strawą łąk

łączem słów

podręczny czaśnik

całowania wieczności

przyśniwem skowrończym 

17 maja 2004

 

 

 

Przylądek Gwiazd

 

lato lato przylotnie przy Lądku

przy białej rzeczułce

dziewiczątko nasłuchuje skowronków

z wielkim wyśpiewem

maleńkich gardziołków

gwiazda słońca pełną boską nutą

wzmacnia wszystko anielskim promieniem

rozświetla mroczności duszy

duszności mroków

niesie echo muzykę

od zdrojowej muszli do bębenków

wsłuchanych w marsz weselny

babiego lata czy w plusk wielorybi

kredowych oceanów niosących do Europy

paski i gwiazdy Sousy

złożone niczym pisklęta

w gnieździe Białej Lądeckiej

zwanej na mlecznej drodze Przylądkiem Gwiazd

co znaczy jasny poranek po gwieździstej nocy

z księżycem w pełni niczym pełną nutą

w błękitnym bluesie 

Lądek Zdrój
20 sierpnia 2005

 

 

 

Prowincjaliki pocałunków

 

po drodze do stadniny

skrzydlistości końskiej

jagodnik nibynimf leśnych

ożywia opieszałych

do prowincji anielskiej

stróżów przy świście

cietrzewi strącających

szyszki na zakochanych

w zieloności mchów

w mszalności zieleni

prowincjaliki pocałunków

na mostku świętego

Jana Nepomucena

biorą się

z wieczności prowincji 

25 października 2005, godz. 15.10

 

 

 

Zjagodnienie

 

wybudź ze szczęśnika

szczęśnicznie szczęście

rozraduj świat pośmiechami

słońca słonecznikującego

w wieczninach wiecznością

idąc pod rękę z wiatrakami

wierszy pozdrawiaj

proporczykiem duszy

boskie uniesienie

nadzmarzlinami zmartwień

z muzyczną aortą drzew

zajagodzinkuj paprocią

wachlowanie lasu

łasząc stopy wiersza

zwinną soczystością szczęścia

w rozwidleniu Lądka

w rozlądczeniu jagód

w zaczulnych ustach

boskiego runa woń

 

 

 

Przyrzecze wieczności

 

kaczki w Białej Lądeckiej

białolądeczkują

strzepując skrzydłami

kropelki gwiazd

wypatrzone pstrągi

przy tamie przytomnie

wzmocnią osłabionego

niefartem ducha

krystalicznie zwodna

przyrzeczniczka

szemrzyczka złotych gór

słońca zaklina

pełnią miłości

obmywając twarze

w termalnym wodotrysku

niczym wodosadzie

przyrzecznym wieczności 

Przy źródełku Chrobrego w Lądku Zdroju
6 września 2005, godz. 15.09

 

 

 

Prowincja zdziwów

 

spojrzenie w boskie oko

nie otwiera nie zamyka łez

na przelatujące

przez wieczność

klucze wykut(n)e w powietrzu

w wyjątkowym stanie prowincji

wszystko pasuje do tojadów

leczących duszę ze zgiełku

świata migocącego

w przedsionkach

w sieniach cieni

słowa się zdziwią

milczeniem piękna

pięknieniem milczenia 

Lądek Zdrój
25 kwietnia 2004, godz. 10.35

 

 

 

Z boskiego urzeczenia

 

rany odranione

o poranku żeber

łzy niczym wilczyce

na zwiadach

z obrazu malarza

tnącego w szale

własne płótna

lwy dwuogonem

odganiają samotność

ruczajnego przyśpiewu

przyniwami piór

urzeczenie boskie

alejami marzeń

przezroczystym nurtem

rwącym czyśćce gwiazd

na lniane pobocza

na zgrzebne msze mchów

z barankami chmur

odprawiane na Górze

Trzech Krzyży

niewidzialne nitki

babiego lata

prowadzą do raju 

13 października 2005

 

 

 

Złotostoczne

 

do słonecznego drzewa

lecą z niebios święte owoce

boskie słowa w promiennych

otoczach cieni

z jaskini świata

z przylądka dalekiego kraju

Lądek dobrych ludzi

po odejściu wielkiego

przyjaciela ludzkości

ludzkość staje bardziej ludzka

lontem świętości rozświetli

piękno cudu cudowne piękno

zorzy złotoustej

pozłoci drzewa na złotych stokach

z kopalni boskich kruszców

wydobędzie złotostoczne szczęście

na przejściach ze Złotego Stoku

do Czarnej Góry lawendowy Lądek

z kopalni nieba kieruje kilofem

wbijając w ziemię

skamieniałe łzy

przy słonecznym drzewie

dźwięczy szczęście złotoszczęściem

pielgrzymuje góra trzykrzyska

do wniebowzięcia słowa

w barki boskie 

Złoty Stok
9 kwietnia 2005, godz. 13.20

 

 

 

Prowincjonalne raje

 

zdrój słów słowizdrojek pospolity

zawiecznia wieczninami urok wieczności

czującej prowincję przy pokrzepliwości

ciał naparami dziurawca przywiększony

świat do niewidocznej skrzynki

nieskończoności w każdej grudzie lądu

Lądka znajdy złotostoczne czarnogórne

tojady wyciągi do boskości lutnia

Lutyni grając na ostatnich strunach

żył przy pasażach babiego lata wysyła

z podlądeckiej stajni skrzydlistości

weselny marsz do raju 

15 października 2005, godz. 0.11-11.40

 

 

 

Z prowincjalików

 

prowincjaliki więcej niż gwiazdy

wiszące w powietrzu na boskich rzęsach

wciskane błyszczem w amarantowe przedsionki

prowincjaliki prowincji ławeczki łzawinki

z przysiadem wspomnień na jasnowidzącym

wieczność rynku przetarg marzeń

z podstopowym nefrytem z prowincjusza

przegubów radosny sad z karmnikiem dziwoptasznym

prowincjalików rozsypanego ziarna na mozaice

z lwim pazurem wydrapującym duszę z bruku 

24 października 2005, godz. 19.55

 

 

 

Z wiecznin

 

sprawdzi potrawy

przysmaki boskie

jagodność zaczajona

w pokrzywach wolności

przystrojone w ozieleń

niewiasty zdają życie

ustroniczości

nieskończoność

zawieczni wieczninami

rosząc pejzaże przy Lądku

przycudzi zaurocznia wynosem

lutyńskiej lutni w góry

wskalni w ciszę nieboskłon

wnieboskłoni w skalniak

jagodnik rwących owoców

 

 

 

Zwiośnień

 

zaurocznia sadzeniem dziewczyn

weśnieniami w zieleń zjawną miłości

przeboża pocałunkowe

zbieżne z boskimi stopami

wzielenieniem wieczności

wewiośnieniem cieni

w pokorę słońca

od wschodu do zachodu przeznaczenie

pięknem samym w sobie

w piekle piękna

pięknopiekli się zwiośnień

na zwiośnienie ciał

muśnięciem zauroczni

 

 

 

Obtuliny

 

zaurocznia wielkanocna

barankiem zakochanych

obtula zranione serca

dodaje wartości rzeczom błahym

obłasza wielkości wypuszcza słowotrzepoty

z klatki otwartej na wieczność

z wieczności drzemiącej na klatce 

10 kwietnia 2004, godz. 21.01

 

 

 

Śnienioleśnie

 

świeci zaurocznia

świerkosercoświtem

gwiazdami śnień leśnych

przyczepionych do jagód

święć kochaniem

czas śnienioleśny

poświęć młodość

wplecioną mleczami tańców

w mleczną drogę

pośnij śniewnie

w parze z miłością

od pierwszego wejrzenia

w wieczność zauroczni

się Lądek przylądkiem

boskiego zauroczenia 

10 kwietnia 2004, godz. 22.21

 

 

 

Beztrzymanka

 

w wazonie widnokręgu

bukiet łez

pełen słowików

rozśpiewa niebo

rozniebi śpiew

w zielonych naczyniach

zauroczni

sumień tusz

czyściniec wieczności

w gnieździe warg

świergocą pocałunki

gotowe trzymać się

miłości

miłować bez trzymanki

 

 

 

Powity

 

w dżungli duszy

duszodżungli

anieliczność

polowania na anioły

muza kołysze lianami Lądka

uwalniając z niewoli wita

w krainie powitu miłość

przelotną nocy

do czystego świtu doczyści

pierwsze wejrzenie zieloniczu

w zielonooczną wiosenność

na cztery pory roku zaurocznią

powity świtu

kosmicznym słowem

słowiczym kosmosem

 

 

 

Zbawiniec

 

okno na wielkanocny świat

przemyte łzami

przemycone do słońc

napawa otuchą cienie

widać dosadnie krew

sączącą z krzyża wielki zbawiniec

zorze polarne słów

migocą w zielonicznych oczach

poeci wypraszani za drzwi salonów

błagają o miłość

u panabożnych stóp

poezja ciał wzmacnia dusze

poezja dusz wysyła w niebo

motyle z warg pędzące w raju

zawrotny żywot

 

 

 

Prawieże

 

noce przesyp

solą pereł

perłosolą dróg mlecznych

miłość nie zasypiaj

przy wiecznej lampce duszy

przyśniwem w tęsknozach

wyślij w niebo

szalone pocałunki

dni przetocz

prawieżami świtów

do schronu czyśćca

na poranne zorza

amarantu herbaty

podanej na szczęście

z saszetką słońca

 

 

 

Przyciszność 

Z anielskiej łapanki

Adze odważającej życiem wieczność

pięknopalca z aulosem duszy

wmuzycznij w ciszę szczęście

wszczęść w muzykę przyciszność

zaoszczędź życia na czarną godzinę

jagodnością losu pomyśl o lądku

wśródturkusami trap praskiego

mostu Karola z żebrakiem bez głowy

z czasz(k)ą skrytą w kolanach

z prośbą o wsparcie

z wyciągniętymi ramionami

do wieczności

wszyscy żebrzemy u Pana Boga

o poród w bólach

wiecznego szczęścia

szczęśliwej wieczności

zalanymi mostami płaczu

wkraczamy do boskiej zauroczni

pod urokiem aniołów

nie mamy życiu nic

do dodania

przeklnij węża kuszącego morfiną

długimi palcami zasięgaj nieba

wstąp do pięknopiekielności na zwiady

aortalną gruszą miłości

oberżyną talentu zagraj

na ostatnich strunach żył

pasję z wiecznin

przeciekającą opuszkami

smukłopalca zgarnij wieczność w kłębek

owiń onocą raju boskie stopy

w tęsknozach ziemi trzej królowie

pogotowie ratunkowe w czerwieni

studziennej policja w weronezie

prokurator w kruczej szarzyźnie

nie wiadomo nic o gwieździe młodości

zgasła z bólu za prawdziwym życiem

winni wszyscy przyciszna cisza

nie oskarża nikogo o nicość

wybrańcy bogów biorą się

z anielskiej łapanki 

6 stycznia 2005, godz. 00.00

 

 

 

Pozłotołany

 

po złotołańskiej śnieżościeżni

dziewczyny niczym łanie wbiegają

na górę czarodziejską

kto tutaj w tutajach krok po kroku

wstępuje zostawia za drzwiami

wszelką ponurość

w złotym łanie śniegu

sarny jedzą z ręki

las przebrany za młodą pannę

przyrzeka wierność zimorodkom

kto nie ociepli się w zauroczni

spojrzeń żlebie wieczności

nie będzie wolnym w przywieczni

na wzgórzu złotołannym złotołany

niczym hrabstwa kłodzkie

ekscelencjują karpie

na stół wigilijny z opłatkiem

zbliżającym do rodzącego się

w ludziach Boga

bądźmy boscy na co dzień

dano raj na tacy

byśmy tacy na zawsze

wszędzie nieśli boską radość

ludzkości podchodzącej do lasu

po złote łany śnień i słowień

w śnieżnicznej podścielni

 

 

 

Zajaskinienie

 Epilog

pochwalna niech

będzie Prowincja

bijąca w boskim źródle

monetę słońca rozcieniem

na rozmienienie ludzi

mlecznymi drogami

na wjaskinienie

w jądro piękna

wiecznej na wynos

Prowincji

do miejsc zasiedlonych

przypadkiem

nie ma wyjścia

z przypiękniny

Prowincja jest wieczna

wieczność jest Prowincją

 

 Wrocław 2005

 

 

Wersję elektroniczną tomu przygotował: Przemysław Kuzborski

 

 

 

INDEKS    |    BIOGRAFIA    |    POEZJA    |    TEKSTY    |    FOTO    |    NAGRODY    |    JUBILEUSZ    |    KONTAKT    |    LINKI


Copyright © Henryk Wolniak-Zbożydarzyc, 2005-2014