Wszechczas

Pani Profesor Dorocie Heck, dziękując za młodzieńczą pasję
w odkrywaniu współczesnej poezji

pąki cisz
ścichapęczą
różociszami śniw
śniciwą wypuszczoną
z tęczy
podczas otwierania bram
dla zainteresowanych
wieczninami z wiecznin


z pąkami podanymi
najciszej
rękozapisy jagód
przyplątliwe
do boskich palców

boska poezja zbliżniczywem

zakochanych w słowiniwie
wierszowirem
na zsyłce piór
całunem chmurzywinnym

zboże pocałunku
wyjęte z dusz wpina
w żebrzyżywo

pole okryte polowaniem
z naganką
na jagodny tęczotrój zaczajony
w zauroczni na nieprzestrzegliwych
boskości w mikrosnach
kule zakulisowych zjaw
dusze chromliwych ciał
niczym wota
piskliwego niebiesina
lecą chmurzywem
w opłotki panaboże
nie zważając na raje
rają się w słowa

 

 

Daromiły

Jagódce trzymającej rękę na pulsie poezji
 

znienacka
siedemdziesiąteczki
szalone papiery
długowieczniny

numer z kółkiem
nie przeszedł
przepełznął bytem
siedmiomilowości
siedmiu cudów świata
boski zmarszcz
na czole czuwa

margines życia
do miksowania miłości
eliksirem istnienia
kończy słowinność

strona trzy razy w1
nie stroni
od wieczystości wierszy
wiecznowyjami przywolności
marzenice marzeń
do pomiarkowania
Jagodności

1 w - wolność, wieczność, wielkość

 

Miłuje

 

wymyśliwieniec życia
wywiecznieniec wieczninami
wywiecznin wolności
zwolnionych od dostaw ducha
do współczesnej piekielności

śmieszośmierciociernicości
przyznają jaskini platońskiej
status zmartwionego poety

nie martwmy się o miłuje
przyciszem z bezdroży
przybieżynami przybielą

w miłujach niczym
w pokrzywinach
krzywe wyprostne
proste wykrzewinne

nie martwmy się o nic
potęgą podniesioną do potęgi
stają miłuje
na każdym rozdrożu

 

 

Śniołki

 

Ruinami nie przeczołgają się
łasice łagodności lecz skorpiony
pewne siły przebicia na tamten świat

W norach ruin zagnieżdżone marzenia
klonują miłość od pierwszych wejrzeń

We włoskim bucie muza spaceruje
po wiecznym mieście nosząc się
z zamiarem oddania wszystkiego
co w duszy gra orfikom wyciągającym
eurydyczność z piekieł

Po wiecznym moście czas
na wieczną miłość z zapacierzami
do aniołów śniących niczym susły
podczas godzin pracy prawdziwie
śniołeczne śniołki wyśniwywują
z czystego światła słowoczyste nici
do wyjścia z uśnień

 

 

Zajaskinienie

 

Pochwalna niech
będzie Prowincja
bijąca w boskim źródle
monetę słońca rozcieniem
na rozmienienie ludzi
mlecznymi drogami
na wjaskinienie
w jądro piękna
wiecznej na wynos
Prowincji
do miejsc zasiedlonych
przypadkiem
nie ma wyjścia
z przepiękniny
Prowincja jest wieczna
Wieczność jest Prowincją

 

 

* * *

 

starość na wadze piórkiem
strzałą z tarczą młodości
sterczy pod wiecznością
wypuszczając w niebo fajerwerki
za zakołatanie
wierszowirem wichrów
wichrowirem wieków
skręca świt w trąbę powietrzną
słów bliźniąt
pustynia dusz pije rany
błądzące między polami krwi
nie cofajmy starości
do sterczenia pod niebem
na czek wieczności
wystarczy być

bogiem poezji
mieć słowo na zawołanie
pojawą przebiegłe
w znikliwinie zagwiezdne
z pierścieniami palców
wypisklęci się łabędź
bijący skrzydłami
po stawach słów

 

 

 

INDEKS    |    BIOGRAFIA    |    WIERSZE    |    FOTO    |    TEKSTY   |     KONTAKT   |     LINKI


Copyright © Henryk Wolniak-Zbożydarzyc, 2005-2013