|
Psy poezji
zwabiony
wieszczem
starość
na wadze piórkiem
Talia podziemna układa się znośnie znosi traumy i trumny niczym powojnica powojny Talia dopasowana do wieku zgrywa w jaskini primabalerinę goniącą w piętkę za podeszłowiekiem Talia liźnie spojrzliwie w źrenice nieubiegliwa do serc przyłożem nieco podbenefisjalna na oficjalnym rzucaniu na stół kart i kości Talia wręcz talizna z depilatorem pod włos z kulawką dla kurażu w kuchni przegania kury domowe na pole nie pędzi na dwór niczym dama dworu istnieje w wyśmiechu w szmieszniwie naniwnym ni z gruszki ni z pietruszki śle selery napotencjalne dla poetów klepiących biedę na klepiskach pełnych pisku za posiadanie wolności w schowinkach na wieczninki grozi kara uszczerbku na wielkości w każdym calu kobietom nie chodzi o nic poza miłością przepustki nagiej prawdy wystrojone w przepaskę uchodzą za muzę dającą po pysku wężem do historii z taczkami wywożącymi za bramę ponuraków nie mających z uśmiechem nic do czynienia poza czynami społecznymi wykopującymi z ziemi niczym ziemniaki boskie poczucie humoru poratuje zawsze duch niczym wcięty w talii model wypatrujący poetów po żebrach przychudych rój os osorój pospolity leśnoduszny użądliwiec ból za cenę ducha koronnego świadka boskości w każde do rozradowania cząstce słowa słowi słowikiem żyje żyjem nieumieralnikiem gotowy wzmocnić wieczność wieczninami wyciągniętymi z boskiej Talii
Odpłynienie(c)
koszmarze władzy mielizno rozbieżna we wszystkie strony odpłyń z machiną pogardy na bezludną wyspę
przy obłędnym pajacowaniu pałaców marzenie ludu o anulowaniu wszawy politycznej
Bóg w żłobie rodzi się w pustkowiu na próżno
po-rządliwym miecz obelżywny wyrafinowana strużka intryg fałszywieniec na wszystkim czego się dotkną z usypialną wszywką
lisy na żywo ćwiczą w kurniku taniec z trupami
wstyd żyć w takim kraju gdzie wszystko na opak kłamstwo nie boli ból przechodzi na póżniejszą emeryturę
w szóstym roku klaunady rządzących innodrogi naród ustawi rogatki -non possumus- z trzema mędrcami powróci do ojczyzny gdzie wiatr odmorski z wiecznin sztormuje pustynie słów
Herodzie nie masz charyzmy na gwiazdę z machiną pogardy odpłyń na bezludź nie łódź nikogo powrotami hańby
Kołobrzeg, 27 grudnia 2012
Prawda w podwojach wersja 2
żywa jedynie wieść na Boga mocno przesadzona migotaniem mgieł łamliwością żeber na krzyż na pietę piętnem aniołów rosa rzęs zaręcza wieczność z pamięcią
rozerwani na strzępy posiedli wieczne prawo do prawdy podwójny paragraf żywych i umarłych
oprawcy nie czujcie się pewnie grzejąc kończyny w przedsionkach piekieł
wehikuł czasu nie pomoże wylewnym umyciem rąk kubłem wody na otrzeźwienie wraku
spadanie z trzydziestu trzech metronów matroszek w metrach strzałów w potylicę w grzęślinie bagiennej ruskiej fauny wypada wstrząsająco grozą połamanych kończyn wstrząśnieniem mózgu utratą przytomności na dłużej
zapięte pasy chronią anielicznie niczym alarm krzyczący pull up
srebro mgły srebrnikami rzuconymi na haceldamę zabrzozoboży hic et nunc aeternitatis
piekło Katynia nie na potwory powrotu demony stracone bezpowrotnie brzozy łagodnie przytulne nie połamią skrzydeł nie wyrwą piór wsłuchane w podzwonne wiecznin zawzrokliwieją poza horyzontem w paszczy wybuchów ślepnie Temida
rozerwanie na strzępy na Boga zachwileniem zmniejszyzną okamgniejącą na pojaw Jezusa na wskrzesz zbiorowego Łazarza przy liście dziewięćdziesięciu sześciu z czeluści smoleńskiej tysiące z kaźni katyńskiej skrępowane ręce kolczastym drutem otwór po kuli w potylicy nie stanowią przeszkody dla cudu
świętej pamięci prezydencie Lechu mimo wybuchów pogardy przemówiłeś do narodu na wieczność
słowa z martwych ust ostateczny dowód zbrodni na nieludzkiej ziemi
|
INDEKS
|
BIOGRAFIA
|
WIERSZE
|
FOTO
|
TEKSTY |
KONTAKT |
LINKI
|